https://e-budownictwo.pl
reklama

Nowe mieszkanie może stać na „bombie ekologicznej”. System kontroli jest dziurawy

Katarzyna Laszczak
Budowa osiedli mieszkaniowych na terenach poprzemysłowych bez wcześniejszej remediacji stanowi poważne zagrożenie zdrowotne i środowiskowe / zdjęcie ilustracyjne
Budowa osiedli mieszkaniowych na terenach poprzemysłowych bez wcześniejszej remediacji stanowi poważne zagrożenie zdrowotne i środowiskowe / zdjęcie ilustracyjne fot. 123rf.com
Zdarza się, że osiedla mieszkaniowe w Polsce powstają na „bombach ekologicznych”, czyli terenach poprzemysłowych, które mogą być skażone tzw. historycznymi zanieczyszczeniami powierzchni ziemi, a w praktyce system identyfikacji i usuwania zanieczyszczeń nie działa skutecznie. Na ten problem zwróciła uwagę Izabela Bodnar, która wraz z innymi posłankami, zwróciła się z interpelacją w tej sprawie do ministra klimatu i środowiska.

Spis treści

Osiedla na terenach poprzemysłowych

W Polsce coraz częściej powstają osiedla mieszkaniowe na terenach poprzemysłowych, które mogą być skażone tzw. historycznymi zanieczyszczeniami powierzchni ziemi. Inwestycje te są realizowane nierzadko bez przeprowadzenia remediacji, czyli – zgodnie z art. 3 pkt 31b ustawy Prawo ochrony środowiska – działań mających usunąć lub ograniczyć substancje groźne dla zdrowia ludzi i środowiska. Obowiązek ten spoczywa na władającym gruntem, np. na deweloperze. Na ten problem zwróciły uwagę posłanki: Izabela Bodnar, Bożenna Hołownia, Joanna Mucha, Barbara Okuła, Maja Ewa Nowak, Ewa Szymanowska, zwracając się w interpelacji nr 13590 do ministra klimatu i środowiska.

Problem istnieje, a system nie jest skuteczny

Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że skala problemu jest poważna:

  • w latach 2014-2018 prawie 30% skontrolowanych urzędów nie zidentyfikowało potencjalnych zanieczyszczeń,

  • w połowie przypadków z potwierdzonym skażeniem działania naprawcze były nierzetelne,

  • NIK wykazała też przykłady realizacji inwestycji mieszkaniowych mimo wiedzy administracji o skażeniu gruntu.

Budowa osiedli mieszkaniowych na terenach poprzemysłowych bez wcześniejszej remediacji stanowi poważne zagrożenie zdrowotne i środowiskowe. Obowiązujące przepisy nie gwarantują skutecznej ochrony mieszkańców, a system nadzoru i sankcji jest niewystarczający, dlatego też konieczny jest zintensyfikowany nadzór organów administracji nad planowanymi i prowadzonymi przedsięwzięciami deweloperskimi na terenach, które wcześniej wykorzystywane były na cele przemysłowe – czytamy w interpelacji.

Posłanki zauważają, że państwowy system identyfikacji i usuwania zanieczyszczeń jest nieskuteczny zarówno na szczeblu centralnym, jak i samorządowym. Rejestr historycznych zanieczyszczeń prowadzony przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska (GDOŚ) obejmuje jedynie ok. 55 tys. ha, co stanowi niewielką część realnie skażonych obszarów. Brak pełnej ewidencji utrudnia ocenę ryzyka i planowanie środków na usuwanie tzw. bomb ekologicznych.

Kary niewspółmierne do zagrożenia

Jak zauważa Izabela Bodnar, sankcja z art. 335c ustawy Prawo ochrony środowiska wynosi jedynie 5000 zł, co przy wartości mieszkań sprzedawanych na takich terenach jest karą symbolicznie niską i niewystarczająco odstraszającą.

Dalsza część materiału pod wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konsekwencje tych zaniedbań mogą być poważne – mieszkańcy kupujący lokale, ufając urzędowym pozwoleniom na budowę i użytkowanie, mogą nieświadomie wprowadzać się na tereny skażone substancjami niebezpiecznymi dla zdrowia.

W obliczu nieefektywnego nadzoru i słabych narzędzi prawnych w tekście sformułowano pytania do Minister Klimatu i Środowiska dotyczące m.in.:

  • wzmocnienia kontroli wykonywania obowiązkowej remediacji,

  • podniesienia sankcji za jej zaniechanie,

  • usprawnienia i rozszerzenia rejestru zanieczyszczeń,

  • identyfikacji najbardziej niebezpiecznych lokalizacji,

  • stworzenia kanału komunikacji dla obywateli zgłaszających podejrzenia skażenia,

  • zintensyfikowania kontroli wykonywanych przez wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska.

Podkreślono, że bez skutecznego systemu nadzoru budowa mieszkań na terenach poprzemysłowych może stanowić poważne zagrożenie zdrowotne i środowiskowe.

Zanieczyszczenia powinny być badane, a remediacja jest obowiązkowa

Na interpelację z upoważnienia ministra, odpowiedziała podsekretarz stanu, Anita Sowińska. Wyjaśniła, że przepisy dotyczące zanieczyszczenia powierzchni ziemi zależą od momentu powstania zanieczyszczenia: te sprzed 30 kwietnia 2007 r. regulowane są ustawą Prawo ochrony środowiska (Poś), a nowsze – ustawą o zapobieganiu szkodom w środowisku. Oba akty prawne mają podobne procedury, zasady oceny ryzyka i tryb remediacji (czyli oczyszczania terenu).

Zanieczyszczenia ocenia się na podstawie norm określonych w rozporządzeniu Ministra Środowiska, które precyzuje dopuszczalne stężenia substancji szkodliwych, metody badań oraz działania, które mogą wskazywać na istnienie historycznych skażeń.

W przypadku stwierdzenia zanieczyszczenia obowiązkowe jest przeprowadzenie remediacji zgodnie z planem zatwierdzonym przez regionalnego dyrektora ochrony środowiska (RDOŚ). Jeśli remediacja nie jest prowadzona, prowadzona jest niezgodnie z planem lub nie zgłoszono skażenia – grożą za to kary grzywny, przewidziane zarówno w ustawie Poś, jak i w ustawie szkodowej. Zdaniem ministerstwa obecne narzędzia nadzorcze i kontrolne są wystarczające, dlatego nie planuje się dodatkowej „wzmożonej” weryfikacji, o którą pytali posłowie. Na ten moment nie przewiduje się również zaostrzania kar.

Możliwe zmiany w prawie. Wchodzą przepisy dotyczące monitorowania gleb

Ministerstwo podkreśla jednak, że przepisy mogą wymagać zmian w związku z wdrażaniem nowej dyrektywy UE sprawie monitorowania i odporności gleby (prawo o monitorowaniu gleby, SML), która zacznie obowiązywać od grudnia 2025 r. Dyrektywa zobowiązuje państwa członkowskie m.in. do stworzenia systemowego monitoringu gleb, identyfikacji wszystkich potencjalnie zanieczyszczonych miejsc w kraju, stworzenia ich ogólnodostępnego rejestru oraz podjęcia działań remediacyjnych tam, gdzie stwierdzone jest zagrożenie dla zdrowia ludzi lub środowiska. Proces wdrażania tej dyrektywy potrwa 36 miesięcy i może doprowadzić do zmian w polskich regulacjach.

System identyfikacji skażonych gleb

W odniesieniu do pytań dotyczących rejestru historycznych zanieczyszczeń oraz identyfikacji niebezpiecznych lokalizacji ministerstwo przypomina, że w Polsce już funkcjonuje system identyfikacji skażonych gleb: starostowie sporządzają wykazy potencjalnych skażeń i aktualizują je co 2 lata, władający gruntami mają obowiązek zgłaszać stwierdzone historyczne zanieczyszczenia, a każda osoba może powiadomić starostę o podejrzeniu skażenia.

W przypadku nowych szkód obowiązek zgłoszenia spoczywa na podmiocie korzystającym ze środowiska, a RDOŚ ma obowiązek przyjąć zgłoszenie również od osób trzecich.

Rejestry prowadzone przez GDOŚ – zarówno historycznych zanieczyszczeń, jak i szkód w środowisku – są dostępne dla organów administracji, a w ograniczonym zakresie także publicznie przez system Geoserwis. Dane te mają zostać zmodernizowane i udostępnione w otwartych standardach w ramach projektu API (Application Programming Interface), choć prace są dopiero w początkowej fazie. Również te przepisy mogą ulec zmianie w związku z wdrażaniem dyrektywy SML.

Wzmożonych kontroli nie będzie

Ministerstwo – na podstawie danych uzyskanych od GDOŚ – odpowiada też, że nie są planowane dodatkowe, specjalne kontrole wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska, dotyczące sprawdzania, czy inwestor wykonał obowiązki wynikające z decyzji środowiskowej przed oddaniem inwestycji do użytkowania.

Jednocześnie należy zaznaczyć, że IOŚ [Inspekcja Ochrony Środowiska]prowadzi kontrole nowych przedsięwzięć na etapie przekazywania do użytkowania, w odniesieniu do obiektów lub instalacji realizowanych jako przedsięwzięcia mogące zawsze znacząco lub potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko, o których mowa w rozporządzeniu w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko – czytamy w odpowiedzi.

Zgodnie z przepisami inspekcja ma możliwość nakładania kar za naruszanie warunków decyzji środowiskowych. Natomiast organy wydające decyzje środowiskowe – od RDOŚ, przez regionalne dyrekcje Lasów Państwowych, po wójtów i prezydentów miast – powinny mieć wiedzę o ewentualnych historycznych skażeniach na danym terenie, bo jest to kluczowe przy ocenie ryzyka i możliwości realizacji inwestycji.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na e-budownictwo.pl E-budownictwo