Spis treści
- Pożary generują coraz większe straty
- Tragiczna statystyka pożarów
- Mieszkaniówka poza systemem kontroli straży
- Ryzykowne remonty i przestarzała infrastruktura
- Zmiany w przepisach: montaż czujników czadu i dymu
- Nowelizacja Warunków technicznych. Te przepisy budzą kontrowersje
- Rola inżynierów ryzyka i ekspertów dochodzeń popożarowych
Pożary generują coraz większe straty
Jak informuje PolskieTowarzystwo Ekspertów Dochodzeń Popożarowych (PTEDP ) – rośnie liczba pożarów, które niszczą majątki osób prywatnych, firm i instytucji. Dane Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego pokazują, że w 2024 roku szkody związane z katastrofami przekroczyły 3,8 mld zł, z czego pożary odpowiadały za 399 mln zł. To o 184 mln zł więcej niż rok wcześniej. Natomiast w 2025 roku – po chwilowym spadku w latach 2023–2024 liczba pożarów znowu wzrosła – z 59 tys. do niemal 77 tys.
Tragiczna statystyka pożarów
Analiza Polskiego Towarzystwa Ekspertów Dochodzeń Popożarowych wskazuje jednoznacznie: największa liczba tragicznych pożarów ma miejsce w domach jednorodzinnych i blokach. Aż 66 proc. zdarzeń ze skutkiem śmiertelnym dotyczy właśnie budynków mieszkalnych.
Co roku życie w pożarach traci 500-600 osób, a kolejne 2-4 tysiące odnosi obrażenia. Eksperci podkreślają, że te liczby są niedoszacowane, ponieważ statystyki uwzględniają tylko osoby, które zginęły na miejscu – bez tych, które umierają w szpitalach w wyniku poparzeń.
Jak informuje PAP – zgodnie z informacjami przekazanymi przez prasowego komendanta głównego PSP st. bryg. Karola Kierzkowskiego – od 1 października do 5 grudnia 2025 r. strażacy odnotowali ponad 5 132 pożary w budynkach mieszkalnych, 2 151 pożarów sadzy w przewodach kominowych oraz 855 zdarzeń związanych z emisją tlenku węgla. W pożarach mieszkań poszkodowanych zostało 407 osób (w tym 82 ofiary śmiertelne), w zdarzeniach z tlenkiem węgla – 339 osób (16 ofiar śmiertelnych), a w pożarach sadzy – 12 osób rannych i dwie ofiary śmiertelne.
Do największej liczby pożarów mieszkań doszło w województwie mazowieckim (709). Odnotowano tam również najwięcej pożarów sadzy (254). Z kolei do największej liczby zdarzeń z tlenkiem węgla doszło w województwie śląskim (196).
Mieszkaniówka poza systemem kontroli straży
Jak zauważa PTEDP – jednym z głównych problemów jest luka w przepisach. Prowadzenie czynności kontrolno-rozpoznawcze przez Państwową Straż Pożarną reguluje Ustawa o Państwowej Straży Pożarnej (Dz.U. 1991 nr 88 poz. 400), jednak te czynności nie dotyczą mieszkań i domów.
– Nie możemy dalej udawać, że budynki mieszkalne to prywatna sprawa lokatorów, a rolą państwa jest jedynie wysłać straż, kiedy już się pali – mówi Tomasz Wiśniewski, prezes PTEDP. – Dzisiejsze wymagania w zakresie ochrony przeciwpożarowej dla budynków mieszkalnych są zwyczajnie nieadekwatne (…).
Skutkiem braku nadzoru jest narastająca skala ryzyka – w blokach, kamienicach i domach jednorodzinnych.
Co roku strażacy apelują o montaż czujników dymu oraz czadu, które pomagają we wczesnym uchwyceniu pożaru lub emisji tlenku węgla. Przypominają także o obowiązkowych kontrolach, dokonywanych przez uprawnione osoby.
Przepisy Prawa budowlanego (Art. 62), które nakładają na właścicieli i zarządców nieruchomości obowiązek m.in. corocznej kontroli instalacji gazowych oraz przewodów kominowych (dymowych, spalinowych i wentylacyjnych). Natomiast raz na 5 lat kontrolą powinno być objęte również badanie instalacji elektrycznej i piorunochronnej w zakresie stanu sprawności połączeń, osprzętu, zabezpieczeń i środków ochrony od porażeń, oporności izolacji przewodów oraz uziemień instalacji i aparatów.
W praktyce jednak te przepisy nie zawsze są przestrzegane, szczególnie w przypadku budynków jednorodzinnych. Zaniedbania w tym obszarze – w tym brak kontroli i czyszczenia kominów – przekłada się choćby na liczbę pożarów sadzy, ale też inne przyczyny pożarów i zaczadzeń, wynikające z zaniedbań ludzi oraz złego stanu instalacji grzewczej oraz elektrycznej.
Ryzykowne remonty i przestarzała infrastruktura
Największe zagrożenie dotyczy miejsc, w których codzienne praktyki mieszkańców łączą się ze starą lub nieprzemyślaną infrastrukturą. W nowych osiedlach wiele domów oddawanych jest w stanie deweloperskim, a właściciele samodzielnie wykonują instalacje, czy tną koszty materiałów. Z kolei w starszych budynkach problem pogłębiają przestarzałe instalacje, brak modernizacji i wieloletnie zaniedbania.
– W Polsce pokutuje przekonanie, że „złota rączka” poradzi sobie ze wszystkim, elektryką, kominkiem, gazem. A każde poważne niedociągnięcie w tych obszarach może się skończyć pożarem lub wybuchem. W starych kamienicach i zwartym budownictwie śródmiejskim problemem pozostają archaiczne instalacje. W takich budynkach mamy do wyboru kompleksowy remont albo ciche przyzwolenie na to, że kiedyś coś się wydarzy. To nie jest już tylko kwestia techniki, ale decyzji systemowych i politycznych – komentuje Wiśniewski.
Zmiany w przepisach: montaż czujników czadu i dymu
Jedną ze zmian, która już jest wprowadzana, są przepisy dotyczące montażu czujników czadu i dymu. Zgodnie z rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, które obowiązuje od grudnia 2024 r.:
od 23 grudnia 2024 r. obowiązek instalacji czujek dotyczy nowo budowanych budynków mieszkalnych oraz pomieszczeń przeznaczonych do świadczenia usług hotelarskich.
od 30 czerwca 2026 roku, obowiązek ten obejmie pomieszczenia i lokale mieszkalne świadczące usługi hotelarskie, takie jak krótkoterminowy wynajem domów, mieszkań czy pokoi.
od 1 stycznia 2030 roku czujki dymu i tlenku węgla będą obowiązkowe w każdym mieszkaniu oraz pomieszczeniu, w którym spalane jest paliwo stałe, ciekłe lub gazowe.
Nowelizacja Warunków technicznych. Te przepisy budzą kontrowersje
Trwają także prace legislacyjne nad nowelizacją Warunków technicznych, jakim powinny podlegać budynki i ich usytuowanie. Jednym z elementów jest wprowadzenie obowiązkowych „pasów ogniowych” z wełny mineralnej w warstwie ocieplenia budynków, w systemie ETICS.
Wprowadzenie tych przepisów, opiniowanych pozytywnie m.in. przez Komendę Głównej Straży Pożarnej i postulowane też przez PTEDP, budzi pewne kontrowersje części branży budowlanej, związane z ich skutecznością, a także wpływem na trwałość ociepleń i efektywność energetyczną budynków.
– Dążenie Państwowej Straży Pożarnej do podniesienia poziomu bezpieczeństwa pożarowego budynków i ochrony życia ludzi jest niekwestionowane. Jako branża w pełni je popieramy. Budownictwo mierzy się dziś jednak z wieloma wyzwaniami, dlatego każda zmiana przepisów – zwłaszcza niosąca tak poważne konsekwencje społeczno-gospodarcze, jak projekt nowego działu VI Warunków Technicznych – musi być obiektywnie uzasadniona i poprawna merytorycznie. (…) Zastrzeżenia natury technicznej – dotyczące celowości i skuteczności proponowanych przez KGPSP rozwiązań oraz ich wpływu na inne, kluczowe aspekty ociepleń – powinny zostać zweryfikowane przez niezależne jednostki naukowo-badawcze– wyjaśnia Kamil Kiejna, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Producentów Styropianu (PSPS).
Jak informuje PSPS w komunikacie – systemy ociepleń ETICS już teraz klasyfikowane są jako nierozprzestrzeniające ognia (NRO), co potwierdzają obowiązkowe badania dopuszczające te wyroby do stosowania. Dodatkowo jednostki takie, jak Instytut Techniki Budowlanej (ITB) oraz Instytut Szkła i Ceramiki Materiałów Budowlanych z Sieci Badawczej Łukasiewicz (ICIMB) w przeprowadzonych konsultacjach skrytykowały pomysł stosowania pasów z wełny na elewacjach budynków (i niektórych innych przepisów projektu uzasadnianych bezpieczeństwem pożarowym).
Pozostałe zmiany, nad którymi trwają prace, przewidują także inne rozwiązania związane z bezpieczeństwem pożarowym, m.in. traktowanie przedsionków jako stref bezpieczeństwa dla ewakuacji, doprecyzowanie relacji między budynkami o różnej wysokości, co ma utrudnić przemieszczanie się ognia po dachach, a także doprecyzowanie zasad dotyczących przepustów instalacyjnych, otworów i izolacji ogniowych, co jest szczególnie ważnych w budynkach wielorodzinnych.
Rola inżynierów ryzyka i ekspertów dochodzeń popożarowych
Zdaniem PTEDP konieczne jest też włączenie do systemu inżynierów ryzyka – są to specjaliści, którzy obecnie pracują głównie dla ubezpieczycieli. Ich udział mógłby odciążyć prace strażaków, poprawić standardy projektowe i usprawnić nadzór nad istniejącymi budynkami.
– Inżynierowie ryzyka powinni stać się jednym z filarów systemu bezpieczeństwa pożarowego. To oni, we współpracy z ubezpieczycielami, mogą wymuszać lepsze standardy projektowe i eksploatacyjne. Państwo i straż pożarna nie są w stanie co roku wracać do tych samych budynków, sprawdzać każdej klatki, każdego komina. Zasoby kadrowe i prawne PSP są ograniczone. Bez odciążenia ich poprzez profesjonalny nadzór ryzyka będziemy wciąż działać reaktywnie, zamiast zapobiegawczo –dodaje prezes PTEDP.
Eksperci dochodzeń popożarowych zwracają uwagę, że ich praca zbyt często kończy się na ustaleniu przyczyny zdarzenia. Tymczasem wnioski z analiz dotyczące ryzyka, powtarzalności błędów, słabych punktów w prawie mogłyby realnie wpłynąć na kształt przepisów i praktykę budowlaną.
– Dziś prawo nie wykorzystuje w pełni wiedzy ekspertów dochodzeń popożarowych. Potrzebna jest rewizja naszego statusu prawnego, tak aby wnioski z dochodzeń stawały się impulsem do realnych zmian w przepisach, standardach projektowych, praktykach zarządców budynków. Inaczej będziemy zapisywać kolejne raporty, a statystyki ofiar pożarów niewiele się zmienią – twierdzi Tomasz Wiśniewski.








