Spis treści
- „Złota rączka” wychodzi z cienia. Dorywcza fucha zmienia się w zawód z przyszłością
- Co zlecamy najczęściej? Hydraulika, elektryka i wykończeniówka na czele
- Kilkaset złotych za wizytę. Ile naprawdę zarabia „złota rączka”?
- Polecenia wciąż ważne, ale internet przyspiesza rynek usług
- Nowy filar rynku remontowego. Co to oznacza dla mieszkań i inwestorów?
„Złota rączka” wychodzi z cienia. Dorywcza fucha zmienia się w zawód z przyszłością
Jeszcze kilka lat temu „złota rączka” kojarzyła się głównie z sąsiadem, który „coś tam umie” i od czasu do czasu wymieni kran czy gniazdko. Dziś – jak pokazuje badanie opinii zrealizowane na zlecenie OLX – to już regularny, pełnoetatowy zawód z rosnącą stawką godzinową. Aż 77 proc. Polaków deklaruje, że w ciągu ostatniego roku korzystało z usług fachowca od drobnych napraw i prac montażowych.
Co istotne z perspektywy rynku budowlanego i mieszkaniowego, zlecenia nie mają już charakteru incydentalnego. Ponad połowa badanych korzystała z usług „złotej rączki” nawet pięć razy w roku, a 40 proc. przynajmniej raz w roku. To oznacza nie tylko stały dopływ pracy dla wykonawców, ale też ugruntowanie nowego segmentu usług – pomiędzy pełnoskalową ekipą remontową a samodzielnymi, domowymi naprawami.
– „Złota rączka” dzisiaj to nie jest znajomy, który świadczy doraźną pomoc. To profesjonalna działalność, często prowadzona w pełnym wymiarze godzin. Widzimy też, że wachlarz oferowanych usług wyraźnie się poszerza. Równocześnie wysoki poziom zaufania klientów do tego typu specjalistów potwierdza, że to zawód z przyszłością – mówi Kamil Szabłowski, PR Lead OLX.
Co zlecamy najczęściej? Hydraulika, elektryka i wykończeniówka na czele
Struktura zleceń wyraźnie pokazuje, że „złote rączki” wypełniają lukę pomiędzy dużymi firmami remontowymi a pojedynczymi fachowcami od wąskich specjalizacji. Najczęściej powierzane zadania to drobne naprawy hydrauliczne – wskazało je 43 proc. badanych. W praktyce oznacza to m.in. wymianę kranu (19 proc.), montaż spłuczki (9 proc.) czy podłączenie sanitariatów (8 proc.).
Drugą dużą grupę stanowią prace elektryczne (36 proc.), takie jak wymiana gniazdek czy drobne naprawy instalacji. Dalej pojawia się malowanie (28 proc.) oraz naprawy sprzętu AGD i RTV – w tym montaż lub naprawa pralki (13 proc.). To zestaw usług szczególnie istotny dla mieszkań na rynku wtórnym, inwestorów wynajmujących lokale oraz właścicieli nowych mieszkań, którzy nie chcą angażować pełnej ekipy do pojedynczych poprawek czy drobnych usterek.
Rynek zareagował na tę potrzebę bardzo szybko. Jak wynika z danych OLX, w ciągu ostatniego roku liczba ogłoszeń w kategorii „Złota rączka” i prace drobne wzrosła o prawie 32 proc. To sygnał, że rośnie nie tylko popyt, ale również podaż – coraz więcej fachowców buduje swoją markę właśnie w tym segmencie mikrousług remontowych.
Kilkaset złotych za wizytę. Ile naprawdę zarabia „złota rączka”?
Choć wciąż mówimy o „drobnych naprawach”, stawki za pojedyncze zlecenie trudno uznać za symboliczne. 41 proc. respondentów deklaruje, że jednorazowa usługa kosztowała do 300 zł, a prawie co czwarty badany (23 proc.) zapłacił od 300 do 500 zł za naprawę czy montaż. Przy kilku wizytach w roku oznacza to zauważalny koszt w budżecie domowym – i jednocześnie solidny przychód dla wykonawcy.
Skąd gotowość do płacenia takich kwot? Po pierwsze, 63 proc. Polaków przyznaje, że nie ma odpowiednich umiejętności, by samodzielnie wykonać naprawę. Po drugie, 28 proc. wskazuje na brak specjalistycznych narzędzi, a 19 proc. wprost mówi, że woli kupić swój czas, zamiast spędzać weekend z kluczem francuskim w ręku. Kluczowy jest jednak jeszcze jeden element: zaufanie. Aż 83 proc. badanych jest przekonanych, że zlecając pracę specjaliście, zyskuje gwarancję profesjonalnego wykonania i mniejsze ryzyko nieudanej samodzielnej naprawy.
Polecenia wciąż ważne, ale internet przyspiesza rynek usług
Wysokie oceny „złotych rączek” przekładają się na sposób ich wyszukiwania. 83 proc. Polaków pozytywnie ocenia swoje dotychczasowe doświadczenia z fachowcami, a to z kolei buduje kanał rekomendacji. Najpopularniejszą ścieżką pozostają więc polecenia od znajomych (39 proc.) oraz osobiste kontakty (29 proc.), szczególnie wśród osób powyżej 65. roku życia.
Równolegle rośnie znaczenie serwisów internetowych. Aż 73 proc. ankietowanych przyznaje, że dzięki platformom internetowym łatwiej jest znaleźć sprawdzonego fachowca. Widać to w liczbach: w ciągu roku liczba ogłoszeń w kategorii „złota rączka” wzrosła o ponad 30 proc., a co trzecie nowe ogłoszenie z okresu lipiec–wrzesień pochodziło od osoby prywatnej. To pokazuje, że coraz więcej specjalistów traktuje tę działalność jako pełnowymiarową pracę, a nie wyłącznie „dorobek po godzinach”.
Nowy filar rynku remontowego. Co to oznacza dla mieszkań i inwestorów?
Dla właścicieli mieszkań, najemców i inwestorów „złota rączka” staje się dziś naturalnym przedłużeniem rynku remontowo-budowlanego. Tam, gdzie kiedyś trzeba było szukać ekip z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, dziś w wielu przypadkach wystarczy jedno ogłoszenie i szybki przyjazd fachowca. To wygodne rozwiązanie przy bieżącej eksploatacji lokali: od drobnych napraw w łazience, przez poprawki elektryczne, po odświeżenie ścian między kolejnymi najemcami.
Z perspektywy rynku pracy w budownictwie i usługach wykończeniowych mamy do czynienia z wyraźnie zarysowanym nowym segmentem zawodowym, który łączy kompetencje kilku branż – hydrauliki, elektryki, stolarki, wykończeniówki – z elastycznym modelem działania. Wysokie zaufanie, powtarzalne zlecenia, rosnąca liczba ogłoszeń i stawki sięgające nawet 300-500 zł za wizytę pokazują, że „złota rączka” stała się jednym z najciekawszych specjalistycznych zawodów związanych z mieszkaniówką.
Jeśli trend wzrostu popytu i cyfryzacji rynku ogłoszeń utrzyma się w kolejnych latach, fachowiec od drobnych napraw może stać się stałym partnerem zarówno dla właścicieli mieszkań, jak i dla deweloperów oraz firm zarządzających najmem – szczególnie tam, gdzie liczy się szybka reakcja i elastyczność.








