https://e-budownictwo.pl
reklama

Koniec jednej epoki i narodziny nowej. Powrotu do dawnych zasad nie będzie

Dorota Mariańska
Wciąż nierozwiązany pozostaje problem waloryzacji, szczególnie dotkliwy w drogownictwie, a procesy standaryzacji i certyfikacji wykonawców idą zbyt wolno.
Wciąż nierozwiązany pozostaje problem waloryzacji, szczególnie dotkliwy w drogownictwie, a procesy standaryzacji i certyfikacji wykonawców idą zbyt wolno. fot. Zdzisław Surowaniec/Polska Press
Branża budowlana kończy 2025 r. z nadziejami na lepszy czas, bez gwałtownych spadków i odbić. Jednocześnie musi twardo stąpać po ziemi, bo lista wyzwań pozostaje długa. Znajdują się na niej m.in. przewlekłe procedury administracyjne, deficyty kadrowe czy problemy z waloryzacją kontraktów. Do tego dochodzi niepewność geopolityczna w regionie.

Spis treści

"Kombinacja zdarzeń, która daje nadzieję"

– Nie mówimy o magicznym przełomie ani o sytuacji, której wcześniej nie doświadczyliśmy. Mieliśmy już w historii momenty gwałtownych spadków i odbić. Tym razem jednak widzimy kombinację zdarzeń dających konkretną nadzieję: ochronę rynku i bardziej rygorystyczne egzekwowanie zasad konkurencji, rosnącą liczbę nowych postępowań przetargowych pod koniec roku oraz zauważalną poprawę jakości dialogu z administracją — zwłaszcza na poziomie rządowym. To nie jest wszędzie i nie jest kompletne, ale zmiana jest wyraźna i warto ją podkreślić – ocenia Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa zapytany o kondycję branży na koniec roku.

W jego ocenie, 2025 r. przyniósł przyspieszenie, biorąc pod uwagę dyskusję o energetyce.

– Projekty jądrowe, wymagania local content i rola wykonawców nabierają konkretów, a PZPB-Atom stał się forum, które skutecznie zbiera i reprezentuje głos firm zainteresowanych udziałem w tych inwestycjach. To niezwykle ważne dla budowania pozycji polskiego kapitału w przedsięwzięciach o strategicznym znaczeniu – podkreśla.

Finansowy paradoks w samorządach

Jednocześnie, jak wskazuje, lista wyzwań była i jest długa. Wciąż nierozwiązany pozostaje problem waloryzacji, szczególnie dotkliwy w drogownictwie, a procesy standaryzacji i certyfikacji wykonawców idą zbyt wolno.

– Na rynku samorządowym widzimy paradoks: budżety jednostek rosną dzięki zmianom w systemie podatkowym, lecz środki te nie przekładają się proporcjonalnie na inwestycje, bo coraz większa ich część pochłaniana jest przez wydatki bieżące. Jeszcze poważniejszym wyzwaniem jest brak jasnych mechanizmów finansowania utrzymania infrastruktury, co w dłuższej perspektywie grozi powstawaniem kosztownych zaniedbań – mówi Jan Styliński.

I wskazuje, że coraz większym hamulcem stają się również przewlekłe procedury administracyjne, szczególnie środowiskowe.

Dalsza część materiału pod wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

– Tu nie wystarczą korekty - potrzebna jest duża, systemowa reforma i nowe otwarcie. Bez tego, nawet jeśli inwestycje zaczną odbijać, możemy po prostu utknąć w horrendalnych proceduralnych, które wydłużają cykle inwestycyjne o miesiące, a czasem lata – podkreśla.

Koniec epoki i narodziny nowej

Natomiast Mariusz Dobrzeniecki, prezes Polskiej Izby Budownictwa, uważa, że rzadko zdarza się w branży budowlanej moment, w którym tak wyraźnie widać jednocześnie koniec pewnej epoki i narodziny nowej.

– Ostatnie lata były dla budownictwa testem wytrzymałości: gwałtowny wzrost kosztów, zawirowania na rynku materiałów, znikająca przewidywalność i inwestorzy, którzy częściej zadawali pytanie „czy?” niż „kiedy?”. Dziś, u progu 2026 roku, można już z większą pewnością powiedzieć: wracamy do równowagi. Jednak nie tej samej, którą znaliśmy. Stabilizacja, którą obserwujemy, nie jest powrotem do czasów sprzed 2020 roku. Jest nową formą normalności — bardziej wymagającą, bardziej złożoną i zdecydowanie bardziej odpowiedzialną – ocenia.

– Budownictwo w Polsce rośnie, ale rośnie inaczej. Wzrost oparty wyłącznie na skali i tempie realizacji odszedł do lamusa. Na pierwszy plan wysuwa się jakość procesów, świadome zarządzanie ryzykiem, technologie, które minimalizują straty i poprawiają bezpieczeństwo, a także zdolność do pracy w coraz bardziej specjalistycznych zespołach – dodaje.

Jak twierdzi, 2025 r. branża zamyka obserwacją, która będzie kluczowa także w kolejnym roku: inwestycje zwalniają tam, gdzie zamawiający wahają się z decyzjami, a przyspieszają tam, gdzie rynek energetyczny i infrastrukturalny wymaga działania „tu i teraz”.

– Transformacja energetyczna nie czeka — ani na legislację, ani na warunki finansowe, ani na dostępność kadr. Dlatego to właśnie w infrastrukturze przesyłowej, drogowej, kolejowej i w projektach OZE widać dziś największą koncentrację energii inwestycyjnej. Dla wielu firm to właśnie te obszary staną się w 2026 roku kołem zamachowym stabilizacji – przekonuje.

I zaznacza, że zdecydowanie inaczej wygląda sytuacja w budownictwie mieszkaniowym:

– Tu ostrożność wciąż ma wyższy priorytet niż odwaga. Ale nawet ten segment powoli zaczyna odżywać, nie dzięki gwałtownym programom wsparcia, lecz dzięki powrotowi przewidywalności makroekonomicznej. Kiedy ceny materiałów przestają zaskakiwać, a inwestorzy prywatni znów zaczynają myśleć w horyzoncie kilkuletnim, decyzje o nowych projektach stają się realniejsze.

Czynniki, które zdecydują, czy 2026 rok będzie w budownictwie lepszy

A co przyniesie przyszły rok?

Jak wskazuje Jan Styliński, biorąc pod uwagę inwestycje publiczne, branża czeka na wdrożenie długo zapowiadanego Funduszu Kolejowego, który powinien ustabilizować sektor kolejowy na najbliższe lata.

– Cieszą deklaracje Ministerstwa Infrastruktury, że wzmocnienie kolei nie odbędzie się kosztem dróg — oba segmenty są kluczowe i oba wymagają trwałego finansowania oraz przewidywalności – podkreśla.

– Nadal jednak ryzyka makroekonomiczne pozostają realne – dodaje.

I wylicza, że dynamiczny wzrost gospodarczy zwiększa chęć inwestowania. Jednak jednocześnie rosnące zadłużenie publiczne i presja na złotego mogą studzić nastroje — zarówno rodzimych przedsiębiorców, jak i inwestorów zagranicznych.

– W tle utrzymuje się niepewność geopolityczna w regionie, która z pewnością będzie wpływać na rynek budowlany, choć skala i moment tego wpływu pozostają trudne do oszacowania – przypomina.

 Co do 2026 r. Jan Styliński jest umiarkowanym optymistą.

– Jeżeli polityka zakupowa państwa zostanie wdrożona w duchu premiowania realnego potencjału wykonawców, jeśli uda się dokonać waloryzacji kontraktów drogowych sprzed inwazji Rosji na Ukrainę oraz skutecznie zreformować procesy administracyjne i uruchomić Fundusz Kolejowy, branża będzie miała warunki nie tylko do odbicia, ale i do budowania trwałych fundamentów na kolejne lata – podsumowuje.

Ważniejsze jest jak budujemy, a nie co budujemy

Natomiast według Mariusza Dobrzenieckiego, prezesa Polskiej Izby Budownictwa, 2026 r. będzie czasem odbudowy, ale nie rewolucji.

– Najprawdopodobniej będzie to czas stabilnego, spokojnego wzrostu, pozbawionego spektakularnych skoków, ale pełnego strategicznych decyzji. Rok, w którym nie mierzymy się z kryzysem, lecz z koniecznością redefinicji standardów. Rok, który może być fundamentem dekady jakości, jeśli tylko nie ulegniemy pokusie budowania „po staremu”.

W jego ocenie najpoważniejszym wyzwaniem będą braki kadrowe.

– Brakuje inżynierów, brak rąk do pracy staje się faktem, a tempo projektów coraz częściej dyktowane jest nie finansami i nie technologią, lecz dostępnością kompetencji. To sytuacja, która w 2026 roku może stać się pierwszym czynnikiem ograniczającym rozwój całej branży. Polska potrzebuje dziś nie tylko budować, ale i budować  mądrzej — z większym poszanowaniem zasobów, w tym najcenniejszego zasobu: kadry inżynierskiej – mówi.

Jak zaznacza, równolegle coraz mocniej do branżowych drzwi puka odpowiedzialność środowiskowa.

– Nie jest to już trend — jest to wymóg cywilizacyjny. W 2026 roku normy dotyczące efektywności energetycznej, śladu węglowego czy gospodarki o obiegu zamkniętym będą kształtowały rynek równie mocno jak ceny stali czy betonu dekadę wcześniej. Firmy, które już dziś inwestują w technologie ograniczające emisje, w renowacje zamiast wyłącznie w nowe obiekty, w inteligentną prefabrykację i w cyfryzację procesów, za rok staną w korzystniejszej pozycji niż konkurencja. To nie jest prognoza — to pewność – mówi.

Według Mariusza Dobrzenieckiego od przyszłości budownictwa coraz mniej zależy, co budujemy, a coraz bardziej jak to robimy.

I właśnie to „jak” będzie najważniejszym słowem w roku 2026. Jeśli zbudujemy je na  odpowiedzialności, kompetencjach i partnerskiej współpracy, nadchodzący czas może okazać  się jednym z najbardziej obiecujących w nowoczesnej historii polskiej branży budowlanej – tłumaczy.

– Ważnym aspektem dotyczącym przyszłości jest jeden niezwykle ważny element – co wydarzy się za naszą wschodnią granicą – to będzie determinowało nie tylko przyszłość naszej branży,  ale również całego kraju – podsumowuje.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na e-budownictwo.pl E-budownictwo