Spis treści
Cyfryzacja budownictwa: dane w rozsypce i brak decyzji
Zdaniem Mirosława Józefczuka, mimo intensywnego rozwoju technologii branża budowlana w Polsce nie jest jeszcze przygotowana na pełną cyfryzację.
– Musimy trochę poczekać, bo nie spełniamy trzech podstawowych warunków – mówi portalowi strefabiznesu.pl i dodaje, że pierwszym problemem są dane, które w wielu firmach są rozproszone i nie tworzą jednolitej bazy.
– Nie mamy kultury danych, pracy nad danymi. Dane są na jednej budowie, na innej budowie, w różnych miejscach. A muszą być scentralizowane, żeby sztuczna inteligencja mogła z nich korzystać – podkreśla.
Drugą barierą są procesy, również realizowane w sposób rozproszony.
– Każde przedsiębiorstwo ma kilka, kilkanaście budów i na każdej mamy trochę różne procesy. Maszyna nie może odczytać wielorakich procesów. Maszyna musi dostać jeden proces – wyjaśnia.
Trzecim kluczowym elementem jest decyzyjność. Według eksperta to właśnie zarządy firm muszą wyznaczyć kierunek cyfrowego rozwoju.
– Szefowie firm muszą wiedzieć, w którym kierunku chcą iść. Muszą obrać sobie strategię i do tego dobierać odpowiednie wdrożenia – wskazuje.
Małe kroki zamiast wielkich projektów
Józefczuk zwraca uwagę, że wiele firm boi się kosztów cyfryzacji, często wyobrażanych jako inwestycje rzędu kilkunastu milionów złotych. Tymczasem, jak podkreśla, nikt nie cyfryzuje całej organizacji od razu.
– Musimy zacząć od małych kroczków, od projektów, które mają 3–5 miesięcy. Takie projekty najczęściej kończą się sukcesem, a później przechodzimy do kolejnych – wyjaśnia i zaznacza przy okazji, że problemem bywa również obawa przed porażką dużych wdrożeń.
– Duże wdrożenie, które skończy się klapą, jest dużym problemem dla zarządu. W tym lepiej nie wdrażać, niż wdrażać źle” – mówi i dodaje, że jednak coraz więcej firm zaczyna już poważnie myśleć o wdrażaniu nowoczesnych rozwiązań opartych o sztuczną inteligencję.
– Są zarządy, które rozpoczęły duże wdrożenia i tam się to udaje – podkreśla.
Local content: „Źle zrobiliśmy w latach 90.”
Ekspert pozytywnie ocenia to, że w branży budowlanej wreszcie pojawiła się poważna dyskusja o local contencie.
– Bardzo dobrze, że mówimy o local content – zaznacza, wskazując jednocześnie błędy z przeszłości.
– Bardzo źle zrobiliśmy w latach dziewięćdziesiątych, że wpuściliśmy właściwie wszystkie firmy do Polski. Wpuściliśmy kapitał zachodniej Europy w sposób nieograniczony – ocenia.
Efekt jest widoczny do dziś: część dużych firm budowlanych działających w Polsce to spółki zagranicznych koncernów, a nie podmioty działające w oparciu o polski kapitał.
– Chciałbym, żeby firmy polskie były rzeczywiście firmami polskimi. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest polską firmą. Czy ta, która należy do polskiego kapitału, czy ta, która jedynie operuje w Polsce – zauważa.
Według niego dyskusja o local contencie powinna była rozpocząć się dużo wcześniej, bo bezrefleksyjna otwartość na globalny kapitał „nie zrobiła dobrze ani polskiej gospodarce, ani polskiemu rynkowi budowlanemu”.
– Super, że ta rozmowa wreszcie się zaczęła – podsumowuje.








