Warszawski Plac Centralny. Od obaw o betonozę do miejsca spotkań
Od lat Warszawa zmaga się z deficytem parków i skwerów, a każdy metr zieleni bywa tu na wagę złota. Krytycy obawiali się, że projekt przekształci plac w „kolejną betonową pustynię” i że miasto powiela błędy urbanistyki lat 60. i 70.
Dziś, kiedy Plac Centralny funkcjonuje już od pewnego czasu, opinie zaczynają się zmieniać. Radna Lewicy Martyna Jałoszyńska przyznaje, że sama początkowo miała poważne wątpliwości wobec tej inwestycji, ale praktyka zweryfikowała wiele krytycznych uwag.
– Plac Centralny powinien być miejscem, które wpisuje się w centrum miasta i gdzie warszawiacy chętnie bywają. Muszę przyznać, że choć nie byłam przekonana do tej koncepcji przebudowy, która była realizowana, to uważam, że spełnia swoją rolę — obserwuję niemal codziennie, jak liczni mieszkańcy przychodzą tam odpocząć, spotkać się ze znajomymi, uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych – przyznaje Jałoszyńska.
Najwięcej emocji budziła kwestia betonu i niewielkiej ilości zieleni. Krytycy widzieli w projekcie zapowiedź nagrzewającej się w lecie przestrzeni, mało przyjaznej do codziennego użytku. Radna nie ukrywa, że i ona dostrzega pewne mankamenty, ale zwraca uwagę na celowość takiego rozwiązania:
– Z pewnością betonu mogłoby być tam mniej, jednak wydaje mi się, że projektanci uwzględnili w swoich założeniach to, że Plac Centralny ma być miejscem, gdzie będzie odbywać się sporo eventów. To się dzieje już teraz — pracuję zaraz obok i widzę, że latem odbywają się tam liczne koncerty, festyny czy spotkania. To dość dobre miejsce, bo stosunkowo oddalone od mieszkań, więc dźwięk aż tak nie przeszkadza zwykłym warszawiakom. Biorąc to jednak pod uwagę, wyłożenie całego placu trawą pewnie nie sprawdziłoby się najlepiej. Trzeba jednak dodać, że Plac robi się zdecydowanie przyjemniejszym miejscem, gdy już słońce schowa się za Pałacem Kultury i Nauki - wcześniej latem jest tam dość gorąco.
Krytyka ustępuje debacie o przyszłości
Rodzi się pytanie, czy plac odpowiada na potrzeby mieszkańców, a nie tylko turystów, którzy i tak odwiedzają pobliskie muzea. Radna odpowiada:

– Uważam, że to, jak plac wygląda obecnie, może odpowiadać zarówno turystom, jak i mieszkańcom. Sama jestem mieszkanką i lubię tam bywać — także ze względu na wspomniane już liczne eventy. Trudno oczekiwać, by w samym sercu miasta pojawił się taki park, jak Skaryszak.
Wątpliwości krytyków dotyczyły również długofalowej perspektywy – czy za 20–30 lat Plac Centralny nie zostanie uznany za nietrafioną inwestycję, na równi z błędami sprzed dekad. Jałoszyńska podkreśla, że projekt nie jest zamkniętą całością i może być modyfikowany:
– Rozmawiałam z kilkoma specjalistami i przekonują mnie ich argumenty, że zieleni mogłoby być więcej, że można by zastosować bardziej nowatorskie rozwiązania - choć, tak jak powiedziałam, uważam, że obiektywnie to nie jest zły projekt. Myślę, że tego typu projekt to jest też koncepcja, którą można i należy modyfikować - warto za kilka lat spojrzeć na to miejsce ponownie krytycznym okiem i przemyśleć, czy nie warto by wprowadzić pewnych korekt.
Plac Centralny stał się więc laboratorium miejskim – miejscem, które wciąż podlega ocenie i którego kształt może ewoluować wraz z potrzebami mieszkańców. Początkowy sceptycyzm nie zniknął całkowicie, ale zmienił ton: krytyka ustępuje miejsca debacie o dalszym rozwoju i o tym, jak plac uczynić bardziej zielonym i odpornym na zmiany klimatu.