Spis treści
Koniec boomu cenowego? NBP wskazuje na wyhamowanie
Rynek mieszkaniowy w Polsce może wreszcie złapać oddech. Z raportu Narodowego Banku Polskiego wynika, że w I kwartale 2025 roku pojawiły się wyraźne oznaki stabilizacji, szczególnie na największych, wojewódzkich rynkach nieruchomości. Po okresie dynamicznych wzrostów cen ofertowych obecnie ich tempo zaczyna słabnąć, a w przypadku cen transakcyjnych obserwuje się nawet ujemne dynamiki w ujęciu realnym.
To ważny sygnał dla potencjalnych kupujących, którzy przez ostatnie lata mierzyli się z dynamiczną zwyżką cen – zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu, NBP sygnalizuje możliwe zahamowanie trendu wzrostowego.
Bank centralny zauważa, że spada dynamika cen ofertowych, co może świadczyć o zmianie nastrojów po stronie sprzedających. Od III kwartału 2024 r. do początku 2025 r. wyraźnie zmalały oczekiwania cenowe – przynajmniej w ujęciu ogólnopolskim. Z raportu wynika, że sprzedający coraz częściej weryfikują swoje oczekiwania względem możliwości nabywców.
Notowane od III kw. 2024 r. niższe, w porównaniu z I poł. 2024 r., dynamiki cen ofertowych wskazują na osłabienie oczekiwań po stronie sprzedających mieszkania – napisano w raporcie NBP.
Co więcej, w I kwartale 2025 r. r/r dynamiki cen na rynkach pierwotnym i wtórnym były wyraźnie niższe i zawierały się w wąskim przedziale od 4,5% do 8,8%, co świadczy o wyraźnym ujednoliceniu rynku.
Transakcyjne ceny zaczynają spadać
Jeszcze większą wagę ma to, że ceny transakcyjne – czyli te, po których faktycznie dochodzi do sprzedaży – zaczęły wykazywać ujemną dynamikę w ujęciu realnym. Oznacza to, że po uwzględnieniu inflacji, mieszkania są tańsze niż rok temu. To niekoniecznie oznacza nominalny spadek, ale sugeruje, że ich wartość siła nabywcza spadła, a rynek zaczyna się schładzać.
To efekt m.in. wyczerpania efektu programu „Bezpieczny Kredyt 2%”, którego wygaszenie w II połowie 2024 r. wyraźnie ograniczyło popyt – szczególnie wśród młodszych kupujących. Brak kontynuacji programu oraz coraz bardziej selektywna polityka kredytowa banków sprawiają, że ceny mieszkań przestają rosnąć w dotychczasowym tempie.

NBP nie mówi wprost o spadkach, ale używa sformułowań świadczących o pewnej równowadze między podażą a popytem. Termin „stabilizacja” powtarza się kilkakrotnie w analizie. To sygnał, że rynek nie czeka spektakularne załamanie, lecz raczej faza wyciszenia i normalizacji, w której ceny rosną wolniej, a transakcje są dokładniej analizowane przez obie strony.
Co ciekawe, sytuacja jest dość jednolita we wszystkich 16 województwach. W przeciwieństwie do wcześniejszych lat, kiedy np. Warszawa, Kraków czy Trójmiasto wyraźnie odcinały się tempem wzrostów od reszty kraju, teraz różnice regionalne są mniejsze.
Co dalej z rynkiem mieszkań? Czynniki, które będą decydować
O tym, czy spadki cen się utrzymają i czy stabilizacja przerodzi się w korektę, decydować będzie kilka kluczowych czynników:
Dalszy rozwój sytuacji kredytowej – w tym polityka stóp procentowych i ewentualne nowe programy wsparcia.
Poziom inflacji i realnych wynagrodzeń – które będą determinowały siłę nabywczą Polaków.
Aktywność deweloperów – jeśli utrzymają wysoką podaż, presja na ceny może rosnąć.
Dynamika demograficzna i napływ migrantów – które wpływają na popyt w dużych miastach.
Jedno jest pewne – rynek nieruchomości przestaje być jednostronnie rozgrzany, a kupujący zyskują nieco więcej pola do negocjacji niż jeszcze rok temu.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź RegioDom codziennie. Obserwuj RegioDom.pl!
Źródło: PAP